Centrum Służby Rodzinie - Łódź - IV Światowy Dzień Ubogich 

IV Światowy Dzień Ubogich

« wróć

W niedzielę 15 listopada przypada IV #ŚwiatowyDzieńUbogichChcielibyśmy Państwa zaprosić do wspólnej modlitwy w tym dniu - link do transmisji Mszy Św. o godz. 12.30 https://youtu.be/9J_BhHifzH0 wraz z Archidiecezja Łódzka, Caritas Diecezji Łódzkiej, Centrum Służby Rodzinie, Stacja Opieki Środowiskowej Konwent Bonifratrów w Łodzi, Zupa na Pietrynie, Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta Koło Łódzkie, Streetworking po Łódzku, Siostry Misjonarki Miłości i z wieloma innymi, którym nie jest obojętny los ubogich.

Poniżej znajdą Państwo program IV ŚDU, Orędzie Papieża Franciszka oraz Przewodnik po Łodzi "GDZIE zjeść, spać, umyć się, otrzymać wsparcie specjalistów".


Ponadto zachęcam do wczytania się w osobiste przemyślenia jednego z uczestników III ŚDU. A jak będzie w tym roku? Czy któraś z tych postaw jest Ci bliska? Jak rozumiesz słowo Syr 7,32 "Wyciągnij rękę do ubogiego"? 

Światowy Dzień Ubogich

 

Światowy Dzień Ubogich 2019 to już przeszłość. Tekst, który teraz czytacie, powstał tydzień po jego zakończeniu. Swoich refleksji postanowiłem jednak nie publikować od razu.

 

Aż przyszedł w końcu czas, gdy jesteśmy przed kolejnym Dniem Ubogich…

 

Jedno ze spotkań z ubogimi, w którym brałem wtedy udział, pokazało mi, w jaki sposób patrzymy, patrzyliśmy i będziemy patrzeć na ludzi z tak zwanego „marginesu społecznego”. Tamte obrazy i rozmowy wywołały we mnie wiele pytań i spostrzeżeń, które w perspektywie Ewangelii zadają nam nowe zadania do wykonania.

 

Spotkania z ubogimi to spotkania z tymi, którzy potrzebują pomocy, ale również z tymi, którzy chcą tę pomoc dać. Czyli m.in. z osobami, które patrzą na ubogich z politowaniem, zażenowaniem, goryczą, złością, niechęcią albo wręcz odrazą. 

 

Moja refleksja jest tylko pewnym zakomunikowaniem naszych postaw. Naszych, czyli ludzi, którzy nie żyją na ulicach. Nie będzie tu o samych ubogich, ich historiach lub powodach, z jakich znaleźli się w trudnej sytuacji. Ale będzie to kilka spostrzeżeń o zachowaniach, które zobaczyły moje oczy.

 

Proszę, nie bądźcie urażeni. To moje indywidualne spojrzenie, w którym, być może, ktoś się odnajdzie. 

 

  1. Ludzie, którzy niosą pomoc

 

Czyli ci, którzy zajmują się ubogimi z jakichś powodów. Te powody mogą być różne. Po pierwsze, może być to zajęcie, które przynosi pensję. Pracować i zarabiać przecież trzeba. Zaczynają pracę, twardnieją i z czasem patrzą na tych „innych”, czując coraz większą niechęć. Ale są też tacy, którzy zaczynają patrzeć na nich z miłością i coraz bardziej ci „inni” są im bliscy. 

 

Niektórzy pomagają, ponieważ można na tym zrobić kapitał polityczny. Można się pokazać w telewizji, zrobić sobie kampanię wyborczą… Kolejni to tacy, którym tak wypada. Bo mają to w służbowych obowiązkach. Bo jest to publicznie dobrze widziane…

 

Inni to ci, którzy mają serce wrażliwe. Cierpią, gdy widzą niedole drugiego człowieka. Są również tacy, którzy mają wyrzut sumienia, widząc ubogiego. Znajdą się też i ludzie, którzy przychodzą nie wiadomo dlaczego. Coś im podpowiada, że tak należy, chociaż nie mają do końca sprecyzowanego motywu. Dobrze się po tym czują i zastanawiają się, co dalej z tym zrobić.

 

Będą też tacy, którzy czynią dobro, ponieważ trzeba być aktywnym, zostawić coś po sobie. No i są w końcu ci, którzy czytają i słuchają Ewangelii i biorą ją na serio. Widzą w „innych” Jezusa, któremu chcą pomóc lub widzą Go w sobie - idącego przez ich serce, nogi i ręce do potrzebujących. Mnie najbardziej zastanawia, ilu takich jest. Ilu z tych, którzy słuchają i czytają Dobrą Nowinę?

 

Dobrze, że są wszyscy reprezentujący powyższe postawy. Ale miejmy nadzieję, że wszystkie z tych spojrzeń będą coraz bardziej dojrzewały do właściwych motywów pomocy drugiemu człowiekowi.

 

  1. Osoby zakłopotane, gdy widzą potrzebujących.

 

To grupa osób, które nie chcą zajmować się ubogimi z jakichś powodów. 

 

Nie chcą na przykład dzielić się swoją ciężką pracą. Nieraz spotkanie z ubogimi utwierdza w nich, że „inni” są leniami, nierobami, nieodpowiedzialnymi i leserami. Łatwiej im żyć w ten sposób, więc spotkało ich to, na co zasłużyli. Niektórzy głośno mówią o niechęci do nich, również żeby zbić kapitał polityczny. Brak rozdawnictwa i „nich każdy zapracuje na swoje”.

 

Są również ludzie o „twardych sercach”. W ciężkich warunkach zdobyli co swoje i nie patrzą na „innych” z wyrzutem lub oceną, ale porostu, niech idą swoją drogą. Będą i tacy, którzy zostali tak wychowani, żeby nie czuć i nie pomagać. Tacy, którzy naczytali się i wysłuchali o „innych” negatywnych rzeczy i to im daje pewność, że droga, którą poszli, jest słuszna.

 

Są również i tacy, którzy dosłownie czytają Dobrą Nowinę. Jest tam napisane przecież: „kto nie pracuje, niech nie je”. Nie zastanawiają się nad przyczynami czyjegoś życia i sytuacji, w której się znajduje.

 

Najbardziej zastanowiły mnie słowa kilku osób przechodzących podczas wspomnianego już spotkania przez salę, w której byli ubodzy, do sali, w której miał odbyć się koncert muzyczny. Nie wiedziały, że jestem księdzem - nie miałem sutanny ani koloratki. Moim zadaniem było przeprowadzenie ich do sali „koncertowej”. „Sami przecież wybrali taki los, więc niech sobie sami radzą” – usłyszałem. W drodze powrotnej, gdy już byłem w koloratce i widać było, że to jakiś księżulo, spytały: „Można przynieść jakieś rzeczy dla nich?”. Może to strój duchowny, może mnie nie skojarzyły, może to koncert albo coś innego wpłynęło na pewną zmianę postawy…

 

Niedobrze, że na widok ubogich przejawiają się zachowania negatywne. Miejmy jednak nadzieję, że będą ewoluowały w stronę pozytywnej przemiany. Przemiany, która pomoże w przezwyciężeniu naszych i „innych” słabości.  

 

 

 


Partnerzy