Centrum Służby Rodzinie - Łódź - Tak, Karolino, żyłaś najlepiej jak potrafiłaś... 

Tak, Karolino, żyłaś najlepiej jak potrafiłaś...

« wróć

 13.11.2020, Dom Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi

Tak, Karolino, żyłaś najlepiej jak potrafiłaś.


Pierwsze spotkanie

Ta historia jest mi szczególnie bliska. Karolina. Właśnie minęła 5. rocznica Jej śmierci. Nie można milczeć o tym, co Pan Bóg zdziałał w życiu Karoliny. Jak przedziwnie, po Swojemu, na Boży sposób wszystko poprowadził i na wszystko starczyło Mu czasu.

 

Spotkałyśmy się dokładnie 6,5 roku temu. Uciekłaś od męża, od przemocy, Kaja miała zaledwie 4 dni, Zosia roczek. Nie ma to jak przyjść do Placówki i mieć za sobą niedobrą opinię w środowisku. Ale to nie ważne, bo ten krok, wyrwanie się z przemocy było szansą dla Ciebie i córek. Z troski i miłości do nich uciekłaś z domu. Potem po miesiącu wpadka poważna, od rana dobijałaś się do drzwi sióstr, by móc znów opiekować się maleńką Kają. Dać kolejną szansę, czy nie? Siostra Anna zadecydowała wtedy, że tak. Nikt wtedy nie przeczuwał, jaki to będzie miało sens za kilka miesięcy. Bóg to wiedział, On jeden i już wtedy zatroszczył się o Ciebie i córeczki.

 

Jak grom z jasnego nieba

Rozpoczęłaś terapię, odżyłaś, zmieniłaś się, wypiękniałaś. Każda z sióstr pamięta tę wigilię Bożego Narodzenia sprzed roku, szczyt Twojej formy, tak pięknie wtedy wyglądałaś. A potem styczeń...problemy z nerką, ból nogi. 29.01.14 operacja ropniak, który ...okazał się mięsakiem 2 na 100 000 osób chorują na niego. Rak złośliwy, jedyne leczenie amputacja miejsc gdzie się rozwija...w Twoim przypadku niemożliwe leczenie, nieoperacyjny… potem kolejne przerzuty, pobyty w szpitalu, chemie. I Twoja niezłomna walka, wbrew rokowaniom, które my wokół znałyśmy. Twoje słowa, tyle razy słyszane: Uda mi się, rak jest uparty, ale nie wie, że ja też jestem uparta.

 

 

Wyruszyć, by wrócić

Twoja relacja z Bogiem? Pełna buntu, żalu, pretensji, zranień też ze strony księży. Potem cień nadziei, pierwsza rozmowa z księdzem, nie spowiedź, rozmowa. Mówiłaś, że nie znałaś takich księży. Potem znów odwrót, nie chcę żadnej pomocy od księdza. Zwątpienia, po ludzku to było niemożliwe. Modlitwa za Ciebie sióstr, księży, facebookowych grup modlitewnych, wielu, jeśli nie setek ludzi, odprawiane w Twojej intencje Msze święte. Modlitwa, by Bóg Sam znalazł do Ciebie drogę i by Cię odnalazł, bo tylko On może to zrobić. Nieśmiałe obecności na niedzielnych Mszach świętych w kaplicy DSM. Sierpień- chrzest córek i stało się, byłaś u spowiedzi. Mówiłaś, ze to tylko dla Twoich córek robisz, bo to ich święto. Taka dumna z nich byłaś i szczęśliwa, choć rak już siał spustoszenie i wyniszczał Ciebie. Po miesiącu pytanie, czy byś nie pojechała do Kościoła Jezuitów w Łodzi na mszę z modlitwą o uzdrowienie. Mówiłaś, ze nigdy nie byłaś na takiej Mszy. Za miesiąc pojechałaś znów, już taksówką, o kulach i wtedy...powiedziałaś mi, że chcesz iść do spowiedzi. Radość i szok. Na adoracji w Kościół Jezuitów w Łodzi, padło wtedy słowo o osobie, w której życiu spowiedź po latach, będzie pierwszym krokiem do zmiany życia, uzdrowienia. Z siostrami myślałyśmy wtedy o Tobie. I tak było, chodziło o uzdrowienie Twojej duszy, choć każdy chciał mieć wiarę, że stanie cud i wyzdrowiejesz. Chodziło o duszę i Twoje zbawienie.

 

W pewnym momencie było już jasne, że przegrywasz...odmowa kolejnych chemii, ponieważ były nieskuteczne, dalsze przerzuty... mimo chwil załamania wciąż wierzyłaś, walczyłaś… aż złościło to nieraz, że nie chcesz przyjąć prawdy. Tak, wolałaś wierzyć do końca… Coraz więcej wymagałaś opieki, niezdolna już wstać z łóżka, zająć się dziewczynkami, rozłąka z nimi. Ostatnie Boże Narodzenie resztkami sił, pomimo bólu i cierpienia byłaś na Wigilii - dla Kai. Rokowania, że nie dożyjesz do końca roku... a Ty słabłaś i znów walczyłaś... ku zdumieniu lekarzy, którzy nie mieli pojęcia jakim cudem jeszcze żyjesz przy takim zaawansowaniu choroby. Od czasu tamtej Mszy u oo. jezuitów regularnie przystępowałaś do spowiedzi, komunii, przyjęłaś sakrament chorych.

 

 

Powrót i Przejście

Ostatni tydzień stycznia… spotkałaś się po przerwie z córeczkami, zobaczyłaś jak się zmieniły i że są w szczęśliwe i kochane, w rodzinie w której chciałaś by były... i to było Twoje pożegnanie z nimi… a potem już wiedziałaś, że nie musisz walczyć, że możesz się poddać, dziewczynki są bezpieczne. Czuwałyśmy z siostrami na zmianę, modląc się za Ciebie, w chwili Twojego Przejścia wraz z pracownikami odmawialiśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego, w domu głównym modliły się za Ciebie siostry antonianki i wiele innych osób. Odeszłaś opatrzona Sakramentami i pojednana z Bogiem. Choć bez rodziny, to nie byłaś sama w chwili śmierci, ze swoją przybrana rodziną - nami, bo to był Twój Dom, bezpieczna przystań, azyl.

 

Nauczyłaś mnie być przy Tobie, nie zrażając się tym, że były dni gdy nie chciałaś żadnej pomocy, odrzucałaś wszystko i wszystkich. Po co była ta druga szansa dla Ciebie? Pan Bóg zatroszczył się o Ciebie, byś mogła do Niego wrócić, umrzeć godnie, by dziewczynki były bezpieczne i kochane po Twojej śmierci. Odzyskał swoją córkę. Twoje motto: " Żyłam najlepiej jak potrafiłam" - i tak było. Przechowamy pamięć o Tobie dla Twoich córek Kai i Zosi. Będą wiedziały jak dzielna była ich mama. Odpoczywaj w pokoju, już nie jesteś bezdomna, masz dom w niebie.

 

Myślę, że z nieba z radością patrzysz na nie, jak są szczęśliwe i radosne, kochane w nowej rodzinie, jak się rozwijają, rosną i pięknieją… Zosia cudowna, kochana pierwszoklasistka, Kajusia zdolniacha i mistrz ciętej riposty. Są piękne, kochane mają wspaniałych Rodziców: Marzenkę i Tomka, którzy kochają je nad życie ❤ Trzeba, by było widzieć je dziś, jakie są kochane, śmieszne.

 

 

Siostra Magdalena Krawczyk

Dyrektor Domu Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi


 

 

Zdjęcie: czu_czu_PL na Pixabay.


Partnerzy