Centrum Służby Rodzinie - Łódź - Dziecięce konflikty – lekcja samodzielności i empatii. 

Dziecięce konflikty – lekcja samodzielności i empatii.

« wróć

18.01.2021, Świetlica Środowiskowa "M.Łodzi Niegniewni oraz Fundacja Służby Rodzinie "Nadzieja"

 

 

 

Dziecięce konflikty - lekcja samodzielności i empatii.


 

Jak wspierać dzieci tym szczególnym momencie?

 

Gdy słyszymy dziecięcą sprzeczkę, czujemy się zobowiązani, by szybko interweniować. Konflikt to przecież zjawisko nieprzyjemne, dziecko trzeba więc odciążyć, pokierować nim i zarządzić – kto kogo przeprasza, kto powinien się podzielić swoimi klockami, kto na tydzień dostaje szlaban. Jeszcze tylko pouczający komentarz – czego robić nie wolno, kto jest niegrzeczny i kto bardzo brzydko postąpił. Dzieciaki się rozchodzą, sprawa załatwiona. Czy aby na pewno?

 

Różnice zdań, nieporozumienia i dyskusje mogą być cenną, życiową lekcją. Co dokładnie możemy zyskać? Do czego powinniśmy dążyć? Co zrobić, by pomóc dzieciom przejść przez konfliktowe sytuacje konstruktywnie? Zapraszam do lektury.

 

Konflikty są w porządku

 

Konflikt kojarzy nam się negatywnie. Jest katalizatorem nieprzyjemnych emocji, angażuje nasz czas i energię. Kłótnie niosą ze sobą krzyki, łzy, przepychanki, trzaskanie drzwiami, rzucanie zabawkami i obrażanie się na wiele godzin. Czy jednak każdy antagonizm musi kończyć się źle?

 

Konflikt to zawsze pewna różnica – opinii, potrzeb, wartości, która wydaje się stronom nie do pogodzenia. Zaangażowane w konflikt osoby dostrzegają te sprzeczności i podejmują działania, aby zmienić swoją sytuację[1]. To właśnie strategie działań mogą być dla nas wyniszczające lub konstruktywne. Konflikt destrukcyjny dostarcza stresu, złości i smutku, zaburza relację między ludźmi, uniemożliwia komunikację i dalszą współpracę. Takiego zjawiska pragniemy unikać, tłamsimy je w zarodku lub pozwalamy, by wybuchło serią szkodliwych zachowań.

 

A gdyby tak spojrzeć na konflikt jak na naturalny element życia społecznego? Jak na wyzwanie, które pozwala nam się rozwinąć? Każdy spór, w który wstępujemy, to pewna zmiana naszej sytuacji społecznej. Kontrolowana zmiana może przynieść emocjonalne oczyszczenie, poprawę relacji z drugim człowiekiem, może wzbogacić nasze umiejętności, pobudzić do szukania nowych sposobów zarządzania zasobami.

 

Pozytywne spojrzenie na konflikt powinniśmy przybliżać dziecku od pierwszych chwil życia. Warto nie kojarzyć sporu jedynie z przykrym, niechcianym doświadczeniem, ale z problemem, który można wspólnie rozwiązać. W życiu młodego człowieka jest to szczególnie ważne! Sytuacja konfliktowa może być dla niego okazją do poznania samego siebie, warsztatem doskonalenia społecznie akceptowanych zachowań i treningiem radzenia sobie z nieprzyjemnymi emocjami. Jaka przestrzeń będzie lepsza do rozwijania u dziecka empatii i tolerancji, jeśli nie taka, w której jego potrzeby kolidują z pragnieniami drugiej osoby?

Konflikt – rozstrzygać czy rozwiązywać?

 

Mamy do wyboru dwa odmienne podejścia - konflikt możemy bowiem rozstrzygnąć lub rozwiązać. Każde z tych podejść ma swoje zalety i wady, dlatego też stosowane są wymiennie w różnych sytuacjach. W zależności od tego, czy mówimy o meczu piłki nożnej, rozprawie karnej, spotkaniu biznesowym czy rodzinnym ustalaniu wakacyjnego budżetu, raz decydujemy się na samodzielne dojście do porozumienia na drodze negocjacji, kiedy indziej zwracamy się do bezstronnego specjalisty, który wyda orzeczenie w naszej sprawie.

 

Spójrzmy jednak na to zagadnienie z perspektywy skutecznych oddziaływań pedagogicznych. W centrum naszego zainteresowania jest dziecko – zatem, które z rozwiązań powinno być częściej obecne w dziecięcym świecie?

 

Na co dzień mamy zazwyczaj do czynienia z pierwszą opcją, uczymy się jej od najmłodszych lat. Kiedy w przedszkolu kolega zabierze nam piłkę, biegniemy powiedzieć o tym pani, która w naszym imieniu odbierze winowajcy zabawkę. W szkole przestrzegają nas, by każdy spór zgłaszać nauczycielowi i nie dochodzić sprawiedliwości na własną rękę. Dorosły przecież wie doskonale, jaki wyrok orzec w sprawie, którą szybko i pod wpływem silnych emocji mu przedstawiliśmy.

 

Rozstrzyganie konfliktu ma więc miejsce wtedy, gdy to strona trzecia ocenia, który z uczestników sporu ma rację. Zainteresowani mogą zatem wejść w rolę przeciwników, z których jeden uzyska status „wygrany”, a drugi „przegrany”. Wobec przegranego może zostać zastosowana pewna forma kary. W świecie dorosłych byłaby to grzywna lub pozbawienie wolności, a w świecie dzieci – słowna nagana, uwaga w dzienniczku, szlaban na PlayStation lub wychodzenie z domu. Chyba wszyscy znamy ten mechanizm. Łudzimy się, że „sprawa została załatwiona” - winowajca został ukarany, sprawiedliwość została wymierzona.

 

Powinniśmy się jednak zastanowić, co uzyskaliśmy w wyniku takiego działania. Czy osoba, która weszła w rolę ofiary, otrzymała niezbędną uwagę i wsparcie? Czy dziecko, która uznane zostało za winne, nauczyło się jak w przyszłości radzić sobie w podobnej sytuacji w sposób społecznie akceptowany? Czy relacja między uczestnikami sporu została naprawiona? Czy obie strony mają poczucie satysfakcji z zakończenia konfliktu w takiej formie? Zazwyczaj na żadne z tych pytań nie możemy odpowiedzieć twierdząco. A gdyby tak podążyć drogą rozwiązywania, zamiast rozstrzygania?

 

Opozycyjne podejście zakłada, że to strony konfliktu są specjalistami w swojej sprawie, tylko one wiedzą co dokładnie im przeszkadza, czego potrzebują i co chciałyby uzyskać. Celem działań (rozmów, negocjacji, mediacji) jest dojście do takiego porozumienia, które jest satysfakcjonujące dla obydwu uczestników konfliktu[2]. Nie powinni oni jedynie analizować faktów, jakie miały miejsce i zapętlać się we wzajemne oskarżenia, ale skupić się na przyszłości, na rozwiązaniach. Kluczowe jest więc pytanie „Czego potrzebuję? Co chciałbym uzyskać?”.

Sprawiedliwość naprawcza jako drogowskaz dla naszych działań

 

Jeśli uznamy konflikt za zjawisko pozytywne, jeśli postanowimy uczyć dzieci wzajemnego szacunku i konstruktywnego dialogu, dążącego do poprawy relacji, to działamy poniekąd według założeń koncepcji zwanej sprawiedliwością naprawczą. Ogólnie mówiąc, głosi ona, że czyn nieakceptowany społecznie narusza nie tylko normy prawne, zasady, ale przede wszystkim zakłóca relację międzyludzką. Powinniśmy więc koncentrować się nie na ocenianiu i karaniu, a na uzdrawianiu porządku społecznego poprzez naprawianie wyrządzonych krzywd[3].

 

Idea ta może być dla nas niezwykle wartościowym drogowskazem. O jakich zasadach warto więc szczególnie pamiętać?

 

  1. Konflikt należy do samych zainteresowanych. Zwaśnione strony potrzebują przestrzeni do współpracy, aby razem przeszły przez proces wypracowywania porozumienia. To strony najlepiej wiedzą, w czym tkwi sedno sporu, do czego dążą i to one muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje działania.

 

  1. Konfrontacja pomiędzy stronami opiera się na bezpośrednim kontakcie i empatii. Jest bardziej ludzka niż inne, formalne drogi rozstrzygania konfliktów, które skrupulatnie analizują fakty i oceniają czyny jednostek. Tylko wtedy, gdy skonfliktowani mają zapewnioną bezpieczną przestrzeń i czas na powiedzenie tego, co naprawdę uznają za ważne, pojawia się szansa na zrozumienie, przebaczenie i pojednanie.

 

  1. Zarówno osoba pokrzywdzona, jak i winna są tak samo ważne. Ofiara powinna „przepracować” doznaną stratę czy obrazę, aby nie narastało w niej rozżalenie, nienawiść lub poczucie klęski. Ma okazję powiedzieć, czego potrzebuje ze strony sprawcy. Ten zaś może wytłumaczyć swoje postępowanie, wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i realnie odbudować nadszarpniętą relację czy naprawić szkodę wyrządzoną społeczeństwu.

 

  1. Dążymy do naprawy relacji, do zadośćuczynienia.

Jak wobec tego możemy wykorzystać tę wiedzę w praktyce? Jak możemy wspierać dzieci w rozwiązywaniu sporów, pamiętając o założeniach sprawiedliwości naprawczej?

 

Oto kilka wskazówek, o których warto pamiętać. Pomogą nam spojrzeć na dziecięce konflikty w konstruktywny i empatyczny sposób.

 

  1. Zaakceptuj emocje dziecka

W stanie emocjonalnego wzburzenia nikt z nas nie jest w stanie racjonalnie myśleć. Jeśli jedno z dzieci płacze, a drugie kipi ze złości, odpuśćmy sobie wypytywanie i szczegółowe ustalanie faktów (Dlaczego to zrobiłeś? Kto pierwszy uderzył?). Nie wymagajmy także cudownych pomysłów naprawienia sytuacji i sami ich nie podsuwajmy (Co powinnaś teraz zrobić? Czego cię uczyłam? Przeproś natychmiast i idź do swojego pokoju!).

 

Jeśli dziecko w danym momencie nie radzi sobie z nadmiarem trudnych emocji, nie uda nam się racjonalnie z nim porozumieć. Zacznijmy więc od tego, by wesprzeć podopiecznego w tej kłopotliwej sytuacji, zapewnić bezpieczeństwo, dać czas na ochłonięcie. Nie oznacza to powtarzania Uspokój się, nic wielkiego się nie stało, albo Powinnaś się wstydzić. To co zrobiłaś było złe, przestań robić z siebie ofiarę. Prawdziwe zaakceptowanie uczuć dziecka polega na poświęceniu mu niezbędnej uwagi, nazwaniu tego, co dziecko przeżywa i wyrażeniu zrozumienia (Wydajesz się bardzo smutny. Ta zabawka chyba dużo dla ciebie znaczyła. Też byłoby mi przykro, gdybym straciła coś cennego). Możemy negować zachowanie dziecka, ale nie to, co przeżywa[4]. Zasada ta powinna obowiązywać nawet w kontakcie z dwulatkiem[5] i tak naprawdę – nigdy nie powinna nas opuszczać.

 

  1. Dorosły może się mylić

Zazwyczaj wychodzimy z założenia, że wiemy doskonale, przez co przechodzi nasze dziecko, czego mu trzeba i co jest dla niego najlepsze. Niekiedy jednak… możemy się mylić. Świat dziecka nie zawsze jest tak racjonalny i uporządkowany jak nasz. Nie powinniśmy zakładać, że znamy dokładnie myśli, uczucia i potrzeby małego człowieka. Pozwalając dziecku przejąć inicjatywę podczas rozwiązywania swoich konfliktów, musimy zaakceptować, że czasem jego spojrzenie na problem, jego potrzeby czy proponowane formy zadośćuczynienia mogą wymykać się naszym oczekiwaniom. Sami tym bardziej powinniśmy wykazać się otwartym umysłem i aktywny słuchaniem.

 

  1. Dwie strony konfliktu są równie ważne

Każda ze stron konfliktu jest w niewygodnej sytuacji i potrzebuje naszego wsparcia. Jeśli jedno z dzieci jest poszkodowane - wymaga zaopiekowania, a także wsparcia w walce o swoje prawa. Osoba, która w jakiś sposób zawiniła, powinna także mieć możliwość wytłumaczenia swojego postępowania, motywacji i dążeń. Dziecko nie jest nigdy po prostu „złe”, „niegrzeczne” czy „złośliwe”. Jeśli zachowało się w sposób nieakceptowalny to dlatego, że nie radzi sobie z nadmiarem pewnych emocji, nie wie jak się zachować w danej sytuacji, nie zna sposobów zaspokojenia swoich potrzeb. Naszym zadaniem, jako odpowiedzialnego dorosłego, jest pomóc mu przejść przez taką „lekcję życia” i pokazać, nad czym można pracować.

 

  1. Kara? To nie zadziała

Kulturowo mamy wdrukowane przekonanie o skuteczności kar. Wydają się logiczną reakcją na nieodpowiednie zachowanie i wywołują przecież określone rezultaty. Nakładając na dziecko karę, pozbawiamy go pewnych przyjemności, ograniczamy jego działania, a przede wszystkim pokazujemy kto tak naprawdę ma władzę i do kogo należy ostatnie zdanie. Niestety, prawda jest taka, że skutki stosowania kar są krótkofalowe i powierzchowne. Kary nie wywołują w dziecku refleksji nad własnym zachowaniem, a jedynie rozgoryczenie i chęć odwetu.

 

Co jednak najważniejsze, kara sama w sobie nie nauczy dziecka, jak powinno w przyszłości zachować się w podobnej sytuacji. Dajemy dziecku skąpą informację Nie możesz tak robić, zamiast Zobacz, są inne sposoby, byś zdobył to, czego ci potrzeba. Propagatorka Pozytywnej Dyscypliny (metody wychowawczej opartej na szacunku, empatii i życzliwej stanowczości) Jane Nelsen przekonuje, że ktoś, kto czuje się odrzucony, skarcony i niesprawiedliwie potraktowany, nie znajdzie w sobie siły do współpracy i motywacji do pracy nad sobą[6].

 

Nie chodzi oczywiście o to, by pozwalać dziecku na wszystko, akceptować każde zachowanie czy ignorować pewne obowiązujące zasady i wcześniejsze ustalenia. Warto jednak wiedzieć, jak działa mechanizm karania, jak niewiele przynosi korzyści i w konkretnej sytuacji zastanowić się chwilę, czy jest sens go zastosować. Metody takie jak Pozytywna Dyscyplina proponują szeroki wachlarz narzędzi, które dalekie są od stereotypowego karania, a jednak pozwalają rodzicom czy wychowawcom działać skutecznie i długofalowo – np. koło wyboru, spotkania rodzinne, pozytywna przerwa, ograniczony wybór, zachęty zamiast pochwał. Dorosły ma całe spektrum możliwości!

 

Pamiętajmy jednak o tym, by patrzeć na proces wychowania holistycznie. Lepiej od małego kształtować pewne cechy (uczyć samodzielności, wrażliwości), niż później próbować okiełznać nagłe napady agresji czy kłócić się o niewypełnione obowiązki domowe.

 

  1. Pomyślmy – co możemy teraz zrobić?

Zamiast dyskutować o szczegółach tego, co się wydarzyło (Kto pierwszy rzucił piłką? Co wtedy do niego powiedziałeś?) czy wzajemnie się oskarżać, przerzućmy ciężar rozmów na poszukiwanie rozwiązań problemu[7]. Możemy pomóc dzieciom, pytając o ich potrzeby, oczekiwania, o wszelkie możliwe sposoby pogodzenia się, które by je zadowoliły. Pamiętajmy jednak, że rozwiązanie konfliktu powinno wyjść bezpośrednio od dzieci. Tylko wtedy będą one mogły wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Im bardziej będziemy sugerować własne idee i podejmować decyzje za dzieci, tym mniej będzie im zależało, gdyż nie uznają danych pomysłów za swoje[8].

 

  1. Wiara w moc sprawczą dziecka

Zawsze warto wesprzeć dziecko komunikatem Wierzę, że dasz radę wymyślić rozwiązanie tego problemu. albo Wiem, że potrafisz okazać koledze szacunek. Spróbuj powiedzieć raz jeszcze, czego ci trzeba. W ten sposób wyzwalamy w młodym człowieku przekonanie, że ma odpowiednie zasoby, by poradzić sobie w niełatwej sytuacji. Aby rozwijać poczucie sprawczości, warto używać także pełnych ciekawości pytań. Mobilizujmy dziecko do samodzielnego myślenia poprzez spokojne dopytywanie Jaki masz plan na dalszą zabawę? Jaki masz pomysł na rozwiązanie tego problemu? Co już udało wam się ustalić? Co by ci pomogło podjąć decyzję? Jak inaczej można by to zorganizować? Narzędzie to działa jedynie wtedy, gdy zrzekniemy się roli ekspertów, gdy nie oczekujemy „właściwej” odpowiedzi, a jesteśmy gotowi naprawdę słuchać dziecka i podążać za jego propozycjami.

 

  1. Rodzicu, nauczycielu – bądź przykładem!

Pamiętaj, że dzieci uczą się przez obserwację. Na każdym kroku zerkają na nas – znaczących dorosłych i jak gąbka chłoną nasze strategie zachowań, formy komunikowania się, kopiują nasze reakcje na trudne sytuacje. Pokazując dziecku jak sami staramy się rozwiązywać konflikty (analizujemy, rozmawiamy, wyjaśniamy, nie osądzamy), mówiąc o emocjach i trudnościach – bierzemy udział w lekcji ważniejszej niż wszelkie pozostałe działania.  Czasem więc, warto zacząć od pracy nad sobą, by młody człowiek mógł się po prostu na nas wzorować.

 

 

 

Podsumowując, to od nas dorosłych zależy, jakie strategie działań wobec konfliktów zechcą obierać młodzi ludzie. Możemy kojarzyć spory z rozstrzyganiem kto ma rację, rozsądzaniem kto zawinił i ustalaniem kar za niewłaściwe zachowania. Możemy także podążyć za filozofią sprawiedliwości naprawczej, która zachęca do brania odpowiedzialności za własne czyny, samodzielnego określania swoich potrzeb i oczekiwań wobec drugiego człowieka w atmosferze szacunku i empatii. Możemy prezentować dzieciom konstruktywne podejście do nieporozumień i podkreślać jak ważne jest, by kończyć je pojednaniem i naprawieniem szkód, które mogły zostać wyrządzone.

 

Przypisy:


[1] Morton Deutsch, specjalista i pionier w dziedzinie rozwiązywania konfliktów, definiuje je następująco: (…) sytuacja, gdy dwie (lub więcej) strony, wzajemnie od siebie zależne spostrzegają niemożliwe do pogodzenia różnice lub niemożność zrealizowania własnych dążeń i podejmują działania, aby tę sytuację zmienić. W wyniku podejmowanych działań konflikt może ulec rozwiązaniu, zaostrzeniu bądź złagodzeniu (M. Deutsch, The Resolution of Conflict, New Haven-London, 1973). [powrót do góry]

[2] E. Gmurzyńska, R. Morek, Mediacje. Teoria i praktyka, Wolters Kluwer, Warszawa 2014, s. 24-26 [powrót do góry]

[3] W. Zalewski, Sprawiedliwość naprawcza. Początek ewolucji polskiego prawa karnego?, Arche, Gdańsk 2006, s. 169. [powrót do góry]

[4] Kwestię akceptowania uczuć dziecka obszernie omówiły Adele Faber i Elaine Mazlish w serii poradników dla rodziców. Kluczową pozycją jest książka Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. Autorki proponują liczne narzędzia, które usprawniają komunikacją między rodzicem a dzieckiem i podkreślają jak ważne jest, by młody człowiek czuł się akceptowany i rozumiany, bowiem tylko wtedy gotowy jest to podjęcia z nami współpracy. [powrót do góry]

[5] J. Faber, J. King, Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały, Media Rodzina 2017, s. 23-65 [powrót do góry]

[6] J. Nelsen, Pozytywna Dyscyplina, CoJaNaTo, Warszawa 2020, s. 46 [powrót do góry]

[7] J. Nelsen, Pozytywna Dyscyplina, CoJaNaTo, Warszawa 2020, s. 165-170, [powrót do góry]

[8] E. Gmurzyńska, R. Morek, Mediacje. Teoria i praktyka, Wolters Kluwer, Warszawa 2014, s. 224-225 [powrót do góry]

 

Zdjęcia i grafiki: Magdalena Głydziak z wykorzystaniem Canva.

 

Szczegółowe informacje o projekcie Świetlicy Środowiskowej "M.Łodzi Niegniewni", wzmiankowanej w powyższym Artykule, znajdziesz tutaj.

 

M a g d a l e n a  G ł y d z i a k

Pracownik socjalny i magister kryminologii, certyfikowany mediator w sprawach karnych, cywilnych i rodzinnych.

Od 8 lat pracuje z dziećmi, od 3 lat jest wychowawcą w Świetlicy Środowiskowej M. Łodzi Niegniewni w CSR.

Interesuje się metodami wychowawczymi i metodami aktywizującymi w nauczaniu (m.in. pozytywna dyscyplina, grywalizacja).

 

 

 

 

 

 

 

 

Jeśli masz jakieś pytania do autora tekstu,

pisz śmiało: magdalenaglydziak@gmail.com :)

 

 

 

 

 

 

 Jeśli uważasz, że nasza działalność jest cenna, możesz nas wesprzeć swoją darowizną:


 

 


Partnerzy